Panowie, bez tak pospiesznych posądzeń o wycof z dyskusji. Ciężko pracuję i stąd okresowa nieobecność.
Tak, jeśli tylko byłoby to w mojej mocy, uratowałabym Franka. Nie wiem, co zrobiłabym widząc, że jest to wybór: życie moje albo jego. "Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono" - to akurat jest przetestowana w najbardziej extremalnych warunkach teoria. Pozostaje mi tylko z pokorą wierzyć, że w sytuacji próby sprostałabym.
Natomiast co byłoby po uratowaniu takiego bydlęcia, to inna sprawa. Wymierzając samosąd, zbliżyłabym się moralnie do jego poziomu: liczba ofiar nie ma znaczenia. Nie zgodzę się ze Stalinem, że "śmierć jednego człowieka może być tragedią; śmierć milionów to tylko fakt statystyczny". Każda, bez względu na jakość życia człowieka, jest jakąś stratą. Albo stratą doba, albo stratą braku skruchy i zadośćuczynienia wyrządzonego zła. Od osądzenia i skazania są sądy i prawo.
Co do dekalogu: 3 pierwsze przykazania to czysta ideologia, którą odrzucam. Pozostałe to uniwersalne zasady, które mogą (i wg mnie powinny) organizować życie społeczne: ochrona mienia, osób i wartości. Wcielone w życie, znacznie by je uprościły :-)
Co do przysięgi: raz złożona, powinna być dotrzymana. Dlatego właśnie nie należy ich pochopnie składać, bo wycofując się z raz danej, tracimy wiarygodność na całej linii.