drogie kolezanki!
obserwuje wasza fachowa dyskusje z boku, i tylko jeden szczegol, wydaje mi sie wazny, chcialbym dodac. piszecie o rekach, nogach, ale nie o polaczeniu jednego z drugim czyli o "napieciu". Znam pare dziewczyn lepiej sie wspinajacych odemnie i zadna nie podniesie sie wiecej na drazku niz 3 razy. ale robilismy doswiadczenie i kazda wytrzyma dluzej niz ja (duuzo dluzej) "wklinowana" miedzy stopnie a chwyty w dachu. Ja po paru chwilach zaczynam zwisac jak worek, rece ktore mam przeciez silniejsze zaczynaja sie szybko zbulowywac i dupa zbita. Umiejac odpowiednio budowac napiecie miedzy rekami a palcami stop, sa owe kolezanki w stanie "przytrzymac" sie czubkami butow malych ostrych krawadek na przewieszonej drodze.
mial byc tylko jeden szczegol, teraz bedzie drugi:
jak najwiecej wspinac sie w kobiecych zespolach!
pozdrawiam
Manu