Jak uslyszalem wypowiedz (chyba Pyrek), ze "sportowcowi nie wolno" manifestowac poparcia dla Tybetu, potem ze 4 lata przygotowan wzieloby w leb to sie zastanawiam, gdzie sie podzial olimpijski duch.
Jak to jest ze w PRLu, gdy konsekwencje publicznego sprzeciwu byly o wiele powazniejesze, co rusz rozni tworcy zdobywali sie na cywilna odwage publicznej manifestacji