Powiem tak - samozatrudnienie jest oplacalne i dla mnie, i dla pracodawcy. Na umowie o prace zarabialbym nieco wiecej niz polowe tego, co teraz. I placil jakies bzdurne kwoty ZUS, ktore i tak zostana zmarnowane. Zamiast tego mozna spokojnie zaplacic ZUSowi 800 PLN, a reszte odkladac na fundusze inwestycyjne, dzieki ktorym emerytura w porownaniu z kasa z ZUS jest czyms niewyobrazalnym.
Jesli przez 30 lat placisz ZUSowi 800 PLN, to masz ile z tego bedzie emerytury? 500? 600 PLN?
Jesli przez 30 lat odkladasz 700 PLN co miesiac na fundusz inwestycyjny, to zakladajac stope zwrotu 7%, masz odlozone na emeryture ponad 800,000 PLN. Oznacza to, ze w wieku emerytalnym przy zakladanej nadal 7% stopie zwrotu masz ponad 4,600 emerytury miesiecznie. Z tego 600 PLN mozesz zostawic, aby dalej procentowalo. Masz wiec 4,000 PLN emerytury, zyjesz tylko z procentow (i to nie calych), a na koncie masz nadal ponad 800,000 PLN (i kwota nadal rosnie).
Wiec gdzie tu, k..., sens i logika?
Bo ktos tu nas niezle dyma i mowi, ze to dla naszego dobra...
--
ml