Podobnie jak w matematyce, w historii sa pewne fakty. I na ich podstawie coś twierdzimy.
Jeśli nic sie nie da ustalic (bo prawdę znaja tylko swiadkowie jak piszesz) to na jakiej podstawie ktos pisze wyżej cytowane paszkwile?
Widzę że ogólnie przyjeta metodologia moich adwersarzy jest następująca (podobnie jak w wyżej cytowanej ksiąźce): jeśli jest jakieś gówno jakim można rzucić w kościół to z reguły jest to wiarygodne, jeśli nie pewne. Jesli ktoś pisze inaczej (ukazując dość misterną perfidię oskarżeń) to z reguły jest to podejrzane i całkowicie mało prawdopodobne.
Albo trzymamy sie faktów które znane są, i na ich podstawie tworzymy jakiś obraz historii, albo jak twierdzicie "prawde znali tylko naoczni świadkowie" ale wtedy na jakiej podstawie ktoś w kogoś rzuca gównem? - przecież nie da sie nic ustalić na pewno!
Argument z ucinaniem jaj to jeden z klasycznych błędów logiki a włściwie jej zaprzeczenie nazywane w historii filozofii sofistyką. Na jakimkolwiek egzaminie z logiki seler by dał ciała po prostu, nie mówiąc o wykładaniu.
:o)))))))