Witam! Podzielę się doświadczeniem z tegorocznej majówki na Słowacji: kolega rozwalił sobie w skałach głowę i uszkodził bark. Pracuje i jest ubezpieczony (tylko w ZUS-ie). Po wypadku zaliczyliśmy "wizytację" w przychodni - prześwietlenie głowy około 800 SK, wizyta u chirurga - szycie (6 szwów) i konsultacja - niecałe 800 koron. Kolega nie miał słynnego "druku E111", czy ileśtam. Pielęgniarki i lekarze zlecieli się, aby rozwikłać ciekawy przypadek - wypadek cudzoziemca w naszej małej przychodni. Po analizie przepisów okazało się, że - przynajmniej teoretycznie, wg ich zapewnień - gdyby miał druk, nic by nie zapłacił. W tym przypadku musiał wziąć rachunki i z nimi walczyć o zwrot tej sumy u naszego "superubezpieczyciela". Sprawa jest w toku, wiadomo na pewno, że kolega nie odzyska pełnej kwoty, musiał napisać ze 2 podania, jeździć kilka razy do ZUS-u, itd. Tak na marginesie: płaci się tym, nie będę przepraszał, kutasom co miesiąc składkę na ich pensje i pałace, a potem, po wypadku, trzeba ich prosić, męczyć, monitować, walczyć, aby zwrócili łaskawie choć część poniesionych kosztów. Pozdrowienia, oby znajomość opisanych procedur pozostała dla Ciebie i nas wszystkich wyłącznie teoretyczna! peresada