Majkel:
> Zawsze możesz pojechać i pokazać Hiszpanom jak to się robi...
Nie zamierzam, nawet jak bym miał możliwości fizyczne - hajbole mnie nie interesują jako wyzwania, bo stres podobny jak przy solówkach, a niesmak użycia asekuracji z krasza pozostaje... Wiem, bo zrobiłem flashem m.in. te wszystkie "przełomowe historycznie" hajbole w Cuvier (La Face, Marie Rose, Le Nez).
Natomiast zakładając hipotetycznie, że chciałbym pokazać jak zrobić w ładniejszym stylu La Pequeña Mowgli jako hajbola, to z przyczyn estetyczno-etycznych zdjąłbym ekspresy z płytki wyjściowej przed przejściem.
> Poza tym wiem o co chodzi, ale powiedz szczerze, chciałbyś walnąć na łeb na crasza z 8m (o ile byś w niego trafił)?
Nie chciałbym, chociaż walnąłem (i trafiłem) - spadłem już po kruksie z Rodeo w Muchówce. Spadłem też 2 razy z solówek, a z liną 14 razy glebowałem plus dwa razy przypierdoliłem w półki, więc jeśli chcesz się licytować na tego typu doświadczenia, to chyba nie ten adres.
> Powyżej pewnej wysokości jedyne co zapewnia crasz, to 'czystsze' połamanie, nie trzeba wyst. elementów kostnych czyścić z syfu ;)
Być może przy pewnej dozie pecha, ale jestem raczej pewien, że gdybym miał krasza pod drogami, jak dwa razy łamałem kręgosłup (raz trzy kręgi lędźwiowe, raz krąg piersiowy), to do tego typu obrażeń by nie doszło (obie gleby, z wyrwaniem całości asekuracji, były z około 10 metrów).
> A dla malkontentów, którzy twierdzą, że Darwin czy Mowgli to highballe, zawsze jest opcja przeżywcowania czegoś dłuższego w podobnych notach, np. 30m.
Proszę bardzo - Kommunist 8b+, 24 metry. I trzeba po osiągnięciu łańcucha przetrawersować do drogi 7a i nią zejść. I Huber to przeżywcował już 18 lat temu.
m.b.