łojant Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Pająk polega na trawersie z pomocą liny.Zbliżone
> do wahadła - czyli AO.
Warto dodać, że wycena trudności z pająkiem zależy od jego średnicy i gatunku. Przykład we wspomnieniach POgromcy Himalajów i Hindukuszu, Krzysztofa "Łozy" Łozińskiego, konkretnie w rozdziale pod wiele mówiącym tytułem "Ścieżka ze snu schizofrenika, czyli Himalaje Koszmaru":
"Leżymy już w śpiworach na naszej półeczce i wszystko wydaje się być w najlepszym porządku. Szłapa zaczyna marudzić, że jakiś piasek sypie mu się na twarz. Zgodnie go opieprzamy, żeby nie marudził, tylko spał, bo nam się nic nie sypie. W pewnym momencie Kuba sięga po papierosy, które położył sobie na gzymsie za głową. Przy okazji świeci latarką na skałę i tuż nad głową Szłapy oświetla ptasznika. Tarantulka jest dorodna. Ma dobre 20 centymetrów średnicy. Poczuła ruch i unosi się na łapach, wysuwając kolce jadowe w postawie grożącej. Pająk jest wyraźnie zdenerwowany, a jad tak dużego osobnika może być dla człowieka śmiertelny.
- Spokój i miękkie ruchy - mówię - wycofujemy się powoli. Szłapa, nie ruszaj się.
Staramy się nie robić gwałtownych ruchów i odsuwamy się od niebezpiecznego przeciwnika. Tylko biedny Szłapa leży pod wkurzonym ptasznikiem, jak skazaniec pod gilotyną. Kuba ubiera się w kurtkę puchową, by mieć ochronę przed gadziną, bierze grubego kija i łup pająka w łeb! Trafił centralnie i skutecznie. Resztki ptasznika spadają na Szłapę, który nerwowo wyskakuje ze swojego legowiska. Łapię go w ostatniej chwili. Mało nie fiknął do Chenabu.
- Spokój i miękkie ruchy - mówię jeszcze raz - bez takich skoków nad luftem!
Pająki pająkami, ale nie można zapominać, że tu jest gdzie runąć. Pod nami są dwa kilometry niemal pionowej skały. Świecę latarką, żeby posprzątać resztki pająka i zauważam drugą tarantulę. To na pewno nie jest ta sama. Siedzi nieco wyżej, a jest cała i zdrowa. Kuba wykonuje kolejny cios, ale tym razem nie trafia. Tarantula skacze gdzieś między nas. Zaczynamy się nawzajem oglądać, aby stwierdzić, na kim ona siedzi, ale jej nie znajdujemy. Pewnie przeleciała między nami i spadła do Chenabu. Czort z nią.
Ale cała ta sytuacja coraz mniej mi się podoba. Sześciu do niczego nie przywiązanych facetów kręci się nerwowo, po ciemku, na wąskiej półeczce nad ogromnym luftem. W dodatku znajdujemy trzecią zwierzynę, co ma za dużo nóg i oczu i siedzi na tej samej skale. Kuba tym razem trafia ją niecentralnie, czyli po łapach. Lekko uszkodzona, ale za to ciężko wkurzona tarantula wycofuje się do szczeliny. Próbujemy wydłubać ją patykami, ale tylko włazi głębiej. Przecież nie położymy się spać pod wkurzoną tarantulą. Trzeba coś wymyślić. Związuję się liną i wyruszam w poszukiwaniu innej półki. Zaczynam się wspinać w górę i już po dwóch metrach rozdeptuję kolejnego pająka.
- Czwarta sztuka - mówię.
- A koło twojej ręki siedzi piąta - mówi któryś z chłopców.
Chce przełożyć rękę na inny chwyt, ale tam też już ktoś siedzi i łypie ośmioma oczami.
Co jest do cholery? Zjazd towarzyski tu mają czy co? Wspinam się po pionowym lesie, gałęzie się łamią, próchno się sypie, bździągwy latają, ale półki ani widu, ani słychu. Wracam jak niepyszny do punktu wyjścia.
W całej okolicy nie ma ani jednej półeczki nadającej się na nocleg, oczywiście z wyjątkiem naszej, na której jest zatrzęsienie tarantul"
Całość tutaj: [
www.kontrateksty.pl] (wcześniej na forum czerpał już z tego źródła TomaszKa)