Jak tam byłem pierwszy i ostatni raz kilka lat temu, to uznałem, że jazda autem po tych bezdrożach może zakończyć się urwaniem zawieszenia. Ładnie zostawiłem auto dużo wcześniej na łączce przy rozstaju dróg i jakieś 15 minut przeszedłem się na piechotę. Jak skręciłem już na tę leśną drogę, co na polankę pod skały wychodzi, zdumiony zobaczyłem jak kobieta po tych wyrwach i dziurach seicento jedzie. Nie ma rzeczy niemożliwych, skoro koszty naprawy auta nie odstraszają, to jak mają robić to zwykłe tablice z zakazem wjazdu?