kolarz Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> oczywiscie ze zostałes opierdolony.
> ocena stanu lin jak i ich sciaganie i zakładanie
> to nie Twoja praca.
Nie lubię takiego podejścia - często robię coś, co nie jest moją pracą, i wolę, gdy podczas oceny takich działań bierze się pod uwagę ich celowość, a nie formalne kompetencje. A w tej akurat kwestii sprawa była jasna, sam stwierdziłeś, że lina jest do skasowania.
Skoro już o tym mowa, przytoczę anegdotkę. Kiedyś, wracając bodajże z Orpierre (przez Niemcy) zauważyłem na szwabskiej autostradzie kłęby czarnego dymu. Na poboczu stało Lamborghini z płonącym silnikiem, wokół niego gorączkowo biegał jakiś krawaciarz. Zatrzymałem się jakieś 50 m za nim, podbiegłem z gaśnicą, wypstrykałem ją (oczywiście nie wystarczyła - kto próbował coś gasić na drodze wie, że to raczej atrapa), potem jeszcze wróciłem z baniakiem wody mineralnej. Niemcy mijali nas nawet nie zwalniając - bo przecież ocena pożarów i ich gaszenie to nie ich praca. Co więcej, za zatrzymanie się na autostradzie można dostać mandat.
> jA jak jakis @#$%& sciagnie
> taka line to zamiast przyplastrowac nowa do konca
> starej i wciagnac /przeciagnac przez stan, ktos
> musi tam sie wspinac i załozyc nowa line od gory-
> nie zawsze jest to proste , np jak nie ma
> ekspresów w tej czesci sciany.
Teoryzujesz - lina, którą ściągnąłem, była w miejscu z banalnym dostępem z sąsiednich linii (z ekspresami na stałe).
> co do oplotu dłuzszego niz rdzen - [...] jest
> to normalne zjawisko, dzieje sie zawsze na
> wedkach, z tego tez powodu nie wiazemy na wedkach
> wezła zabezpieczającego na koncu.
Jasne, ja z tym problemu nie mam (dziwi mnie tylko to, że wyróżniasz stronę asekuranta i stronę wspinającego się, jakby nie można było przywiązać się odwrotnie).
> jak by ktos(jakis nie znany ci koleś) sie
> wpierdolił do twojego labu i przestawiał
> probówki to tez bys sie wqurwił, co??
Jest różnica między wpierdoleniem się do labu nieznanego kolesia a jego przyjściem w ramach zwykłego działania labu (np. na praktyki studenckie), ja też nie byłem tam przypadkowym kolesiem z boiska obok, tylko odwiedzałem Was często i płaciłem za wstęp. Poza tym, akurat w moim labie często jest taki problem, że z konieczności ktoś coś komuś podpierdala lub przestawia (np. z racji ciasnoty, braków w sprzęcie itp). Zanim się wkurwię, a raczej, zanim okażę swoje wkurwienie wobec "nieznanego kolesia" oceniam sytuację i inaczej reaguję, gdy sam muszę dociekać, dlaczego jakaś próbówka znikła, a inaczej, gdy ten koleś sam do mnie przychodzi i mówi np. "cześć, jestem Bodzio, wziąłem od Ciebie taką probówkę z fluoresceiną, bo u mnie zabrakło i nie znalazłem innego zapasu".
Więc trochę słabe porównanie. Ja też u siebie w labie uchodzę za wyrywnego chama, ale w porównaniu z Tobą jestem jak ciamkowaty mordoklejek.