Uważam, że jak ktoś już musi to niech przynajmniej zakopie. W przeciwnym wypadku zwierzęta rozniosą papiery i później można się o to potknąć na ścieżce.
Nb. przypomniało mi się, że ktoś się nawet potrafił zesrać pod samiuteńkimi skałami (witkowe, ze dwa tygodnie temu) i zostawić shita i papiery. Nic tylko zajebać.
Problem pojawia się np. w tatrach, albo rejonach "mało żyznych", np. Sella koło Alicante, gdzie gówna sobie leżą i leżą a po deszczu wali że się żyć nie da. Choćby dlatego jestem przeciwnikiem biwakowania na dziko w takich miejscach.
Alternatywą byłyby tzw. shitbagi, jak np. w rejonach arktycznych. Tzn. mocne worki, których zawartość trzeba znieść.