22 lip 2010 - 20:29:11
|
Zarejestrowany: 15 lat temu
Posty: 1 334 |
|
Młodsze dziecko do żłobka w piątki wcześnie rano (odbiera żona(. Ty napierasz w Tatry (itd) na cały weekend. Wracasz w poniedziałek nad ranem, od razu robisz żonie śniadanie do łóżka i po odprowadzeniu starszego dzieciaka do przedszkola masz dzień restu. [nic już nie robisz do końca dnia, tylko trzepiesz klawiaturę na forum i ogladasz z dziećmi filmy o wspinaniu i treningu, a nie jakieś głupie bajki (walor edukacyjny.)] Czekasz na żonę i w międzyczasie dajesz jej znać by wstapiła do bankomatu jak będzie wracać z zakupami, bo trzeba zapłacić za kwiaty które dla niej zamówiłeś telefonicznie. Po kilku tego rodzaju cyklach, następnego dnia (wtorek) nikt sie do Ciebie nie przypie..., bo wszyscy wiedzą, ze akurat wtorek to Twój dzień i się wspinasz, bo sobie na to zasłużyłeś.
Od środy do piątku kombinujesz podobnie z tym, że w czwartek wieczorem jesteś już spakowany i razem z dziećmi zmywasz po kolacji, znaczy konkretnie to dzieci zmywają, a Ty wycierasz, tak by sobie nie zmiekczyć za bardzo naskórka i nie zmyć magnezji. Trochę narzekasz, że musisz jechać, ale wiadomo sezon, nie masz wyjścia! Kolega też jedzie, a mają trójkę dzieci i nikt nie robi dramatu. Pocieszasz żonę, że zimą będziesz jeździł co drugi tydzień, a co więcej załatwiłeś już noclegi dla niej i dzieci, bardzo blisko wyciągu.., będzie też żona Twojego partnera, też z dwójką dzieci to się na pewno zaprzyjaźnią itd..itp.
Kombinuj, tak by rodzina miała jak najlepiej. Trzy dni treningu i weekend wspinu, to doprawdy niewiele, rodzina prawie nie zuważy, że Cię nie ma, a za to będą z Ciebie dumni, że się dla nich poświęcasz.
-
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2010-07-22 20:30 przez darkman.
Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty