> Pewien kurs zrobil w tym roku Schody. I myslisz,
> ze czego sie tam nauczyl? Jak popierdalac na
> drugiego za sprawnym instruktorem?
Olgo,
miałem przyjemność obserwować ten kurs (a właściwie 2 kursy), zarówno bezpośrednio podczas wspinania (ze ściany vis a vis przez lornetkę;) oraz wieczorem na taborze. I mam wrażenie, że nauczyli się bardzo dużo (przynajmniej niektórzy;): przede wszystkim pokory i respektu do "wielkiej ściany" oraz właściwej oceny własnych umiejętności (jakoś szóstka na Kościelcowej Sprężynie nie bardzo przekładała się na szóstkę na Schodach). Z tego co pamiętam, to mimo że część wyciągów prowadzili instruktorzy (z trudnościami włącznie), to jednak kursanci też coś robili na pierwszego.
I z własnego doświadczenia - zgadzam się ze Starostą, że dobry kursant (ale nie tylko pod względem skałkowej cyfry, także obchodzenia górskiego czy w ogóle szeroko rozumianej dojrzałości;) więcej skorzysta na kursie z ambitnym instruktorem, który zabierał będzie swój zespół na drogi nie tylko technicznie trudne, ale i poważne. Czyli latem właśnie Małolat, coś na wschodniej MSW i oczywiście Słowacja. A zimą - tu pole do popisu dla instruktora jest olbrzymie. Przy czym oczywiście lepiej, żeby to kursanci wszystko prowadzili. A z drugiej strony - możliwość obserwowania instruktora w akcji też dużo daje. Ja po solidnym zimowym wspinaniu w ramach kursu byłem przygotowany mentalnie do wspinu na "wielkiej ścianie" w MO. Na co pewnie bym się nie odważył wspinając się wyłacznie po żeberkach czy Czubie nad Karbem.