Faktycznie jeśli chodzi o przepisy dotyczące ściśle ścian wspinaczkowych to jest czarna dziura. Ale nie całe prawo zapisane jest w artykułach. Jest też przyjęta praktyka i zwyczaje. Te również w sądzie są brane pod uwagę.
A praktyka jest taka, że na ścianie pilnuje operator sztucznych ścian wspinaczkowych. Nie powinien szkolić. Od tego jest instruktor. I tu też nie ma do końca konsekwencji bo wychodzi na to że operator ma nadzorować coś czego sam nie może robić.
Bycie instruktorem jest też o tyle lepsze, że można się ubezpieczyć od odpowiedzialności cywilnej względem osób trzecich. Np. w Hestii kosztuje to jakiś 120zł na rok (zależy jaka będzie suma gwarancyjna - jaka może być maksymalna wypłacona kwota). Jak coś pójdzie nie tak i poszkodowany wygra z nami proces cywilny to zakład ubezpieczeń będzie płacił rentę czy zadośćuczynienie a nie my. Oczywiście to nie koniec bo zakład ubezpieczeń nie lubi płacić i może potem skarżyć nas że coś zrobiliśmy nie tak i że chcą zwrotu tej wypłaconej kwoty.
Operator raczej tak się nie ubezpieczy bo zakłady mają gotowe warunki ogólne mówiące o nauczycielu, wychowawcy, instruktorze lub trenerze. Oczywiście agent sprzeda operatorowi takie ubezpieczenie ale jak przyjdzie do wypłaty to pierwsze co zawołają to papier z Twoim imieniem i nazwiskiem a pod spodem tytułem instruktora. Przy zawieraniu umowy ubezpieczenia o to nie pytają byle sprzedać (wiem z autopsji).
"pycha poprzedza upadek"