Miałam kontuzję - nadwyrężenie, samo w sobie pewnie lekkie, tylko olałam sprawę i wspianałam się tak "żeby nie bolało". Po ok pięciu miesiącach takiej działalności, po jakimś treningu na bulderach, zaczęło boleć jak cholera. Lekarz zdiagnozował zapalenie więzadła, przepisał leki przeciwzapalne + zabiegi jak u Ciebie. O czasu felernego treningu do powrotu do wspinania - powolutku i ostrożnie, po pioniku - mineły trzy miesiące, a bolało mnie i to całkiem mocno - ponad dwa. Po roku zaczał mnie boleć nadgarstek drugiej ręki - od powtarzalnego i pewnie obciążającego ruchu w pracy. Tym razem, pomna poprzedniego doświadczenia, od razu dałam sobie spokój ze wspinaniem - bo jak już zaczęło boleć, to bylo coraz gorzej. Tym razem nie chciało mi się iść do lekarza, na własną rękę usztywniłam nadgarstek + voltaren. Trening na ścianie odpadał, zapisałam się na siłownię - na szczęści, przy obciążaniu ręki bez żadnych skrętów, nie bolało, więc uznałam że nie szkodzi. Do całkowitego ustąpienia bólu potrzeba było ok trzech miesięcy.
Z mojego doświadczenia - lepiej od razu odpuscić wspinanie, i poczekać aż objawy całkowicie ustapią. Potem zaczynać trening bardzo ostrożnie, bo będzie coraz gorzej.
pzdr
emi