Sam, w okresie jak rozpoczynałem przygodę ze wspinaniem, spotkałem dziwnego staruszka. Miało to miejsce pod kopcem Piłusudskiego, w okolicach drabinek do ćwiczeń. Sprawdzaliśmy na nich z kumplami - ile kto zrobi podciągnięć. W tym momencie podszedł On do nas i spytał się, czy sie wspinamy - my z lekkim zaskoczeniem stwierdziliśmy że tak. Słysząc to - zaproponował nam lepszy zestaw ćwiczeń, niż zwykły drąg. Z dużym pobłażaniem podeszliśmy do jego porad - nie wyglądał na wybitnego bularza;), ale dla próby spróbowałem kilka z jego 'ściągnięć'. Okazało się, że kończyłem na kilku powtórzeniach - a On bez wielkiego wysiłku wykonywał całe serie. Zafascynował mnie ten człowiek niezwykłą jasnością umysłu jak na ten wiek, krzepą, która powalała, nawet nas - w tym czasie 20-latków no i swoją historią.
Później parę razy jeszcze bezskutecznie próbowałem go spotkać w tym miejscu.
To był właśnie Wienio Kogut - pokój wieczny jego duszy...
Bartek