Hmmm... Ja też (mimo, że nie jestem bezpośrednio w sprawę zaangażowany), winien jestem J.W.P. Beacie najserdeczniejsze przeprosiny, ponieważ najwyraźniej niesłusznie przypisałem Jej niewyrażone przez nią intencje. Czytając tekst zamieszczony w "Tatrach" miałem bowiem wrażenie, że mam do czynienia z artykułem branżowym, lub opartym na faktach felietonem, a okazało się, że był to tylko kawałek prozy górskiej, takie mountaineering-fiction. Zmyliło mnie to, że pod tekstem brakowało deklaracji o treści "Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest niezamierzone i przypadkowe". Sam nie wiem czemu, ale to o czym pisała J.W.P. Beata skojarzyło mi się natychmiast z wypadkiem ś.p. Janusza Porożyńskiego. Celowe nawiązanie do tej konkretnej tragedii w takim kontekście jak to zostało zaprezentowane w opowiadaniu zamieszczonym w "Tatrach" byłoby oczywiście przykładem skrajnego zezwierzęcenia, ale ponieważ to tylko literacka fikcja, a wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń było niezamierzone i przypadkowe, to oczywiście moje wzburzenie było całkowicie nieuprawnione. Przepraszam więc i ja za niezgodne z intencjami Autorki odczytanie jej słów. Mam nadzieję, że zainteresowane współpracą z Nią Redakcje będą wydzielały stosowne rubryki "prozy górskiej" - kto wie, może doczekamy się kiedyś grubego tomiku
taternickiej fikcji i będziemy mieli - trawestując powiedzonko komentatorów sportowych - naszą polską Anne Sauvy.
Kończąc dodam jeszcze, że pisząc powyższe słowa nie miałem na myśli żadnej konkretnej J.W.P. Beaty, a o periodyku "Tatry", o którym wspomina kolega Paszczak nie wiedziałem.
Łączę wyrazy najgłębszego szacunku,
K.G.
_______________________________________