Blondas Napisał(a):
> Ma takie znaczenie, że inną optykę na wspinanie
> mają ci którzy zaczynali na sklejce a inną
> zaczynający w górach czy skałach.
> Gdzie się odbył Twój pierwszy raz?
W skałach. O ile pamiętam, na ściankę
zacząłem chodzić jak już miałem własną linę.
> To, że większość ma większą moc sprawczą nie
> oznacza, że ma rację i należy się jej
> podporządkować.
Jasne. Ja oszołomem nie jestem i nie tylko
rozumiem Twoje argumenty, ale wręcz się
z nimi zgadzam. Póki co sporo tutaj widywałem
wypowiedzi w innym tonie, przeciw obijaniu
prostych dróg, bo niby wszystkie asekurowalne
na własnej.
> Wspinaczy sportowych/rekreacyjnych jest większość
> i większość dróg jest obita.
Większość trudnych - tak.
O pozostałych bym tego nie powiedział.
> Nie chciałbys chyba obić wszystkich? ;)
Chciałbym po prostu, aby było na jurze więcej
dróg poniżej VI nadających się do prowadzenia.
> Nie, ja i mnie podobni postulujemy aby nie obijać
> dróg z dobrą asekuracją.
> Do tego wystarczy standardowy zestaw heksów i
> roksów.
Ano chciałbym co poniektórych z Was zobaczyć
w akcji na tych asekurowalnych (łatwych) drogach.
Ale nie, jak je robicie, bo przy odpowiednim poziomie
można je przeżywcować, tylko jak _odpadacie_ testując
tę asekurowalną asekurację. Tkwią mi w pamięci
takie różne dróżki, choćby VI-stkowa na Mnichu (okiennik
rzędkowicki) gdzie wprawdzie skała wygląda nieźle,
ale jak się w nią puknie to dźwięk jest jak od uderzenia
w dno pustego wiadra.
Albo podobne dźwięczne rysy na lewo od "ringów kursowych"
na Turni Kukuczki (Mirów). Kości siadają tam ładnie, tylko
pytanie z czym się poleci w razie odpadnięcia.
Nieco inne uwagi mam do sera szwajcarskiego i paru
zacięć na okienniku skarżyckim - gdzieniegdzie da się
tam osadzać kostki / pętle, ale są spore odcinki, gdzie
raczej nic nie siada. W moim odczuciu pierdolnięcie
tam odosobnionego ringa poprawiłoby asekurowalność.
Chyba, że DDS ma być do tego stopnia psychiczny, że
groźba trzymetrowego lotu do nierównej gleby jest
uznawana za standard. Jeśli tak, to nie mam więcej
pytań. Nie wiem, jak wielką rolę gra dla Was czynnik
psychiczny. Jeśli o mnie chodzi, to wolałbym coś
przeżywcować, niż tracić siły na asekurację inną
niż taka, co do której miałbym pewność, że nie zawiedzie.
W polskim wapieniu rzadko miałbym taką pewność,
raz, że w ogóle brak mi wprawy w posługiwaniu
się kostkami i ocenie skały, dwa - sporo ważę,
trzy - nie raz zdarzyło mi się coś ukruszyć.
> A masz?
> Dlatego, że Twoje pomysły nie będą zrealizowane.
> Polecam Ci wspin w Dolinkach, zdecydowanie
> najbardziej obitych skałach w Polsce.
> Tam skała jest taka, że z naturalna asekuracja
> jest raczej słaba, więc można i obija się prawie
> wszystko.
A reszta jury to niby jakaś lepsza skała jest?
Naprawdę wapień z dolinek jest jakiś inny
i bardziej kruchy niż ten z północnej?
> Jeśli chcesz zobaczyć dlaczego nie powinno się
> obijać dróg tradycyjnych to przyjedź w Sokoliki
> albo w Rudawy Janowickie.
Granit to granit. Wprawdzie nie byłem,
ale różnica jakości skały wydaje mi się znacząca:-)
> Ekiperzy uzależniają się od wiertarki, jak juz
> zaczną to trudno im się powstrzymać :))
> A tak poważnie to rusz się poza Jurę.
Jak się już ruszam, to gdzieś dalej, poza
nasz piękny, miodem i mlekiem płynący matecznik.
Swoja drogą ciekaw jestem, czy dużo ludzi
w te sokoliki / rudawy przyjeżdża z dalszych
stron (powiedzmy z default city). Są tego warte,
by specjalnie dla nich przejechać odległość
porównywalną z frankenjurą? Nie mam na myśli
samej skały i jakości wspinu, bo wiem, że jest
super, ale interesują mnie również inne kwestie -
łatwość dotarcia do skałek bez GPSu, brak
tłoku, miejsce na biwak..