Blondas Napisał(a):
> > A propos maniaków DDS - potrafią oni z
> pewnością
> > głośno domagać się szacunku dla swoich praw,
> > ale liczebnie to pewnie jest ich niewielu.
> Dużo to jest tych co chodzą po sklejce i co z
> tego?
Sklejka nie ma nic do rzeczy - tam nie ma konfliktu
interesów, a poza tym zawsze można otworzyć
nową boulderownię/ściankę, a nowej orogenezy
nie zamówisz (chyba, że dołączymy do mocarstw
atomowych).
> DDS to coś więcej niż gimnastyka, pewnie dlatego
> ich (nas?) mniej.
> Ale mylisz się pisząc, że niewielu.
Niewielu, w porównaniu do tych, którzy korzystają
ze skałek w inny sposób.
W sporach między wspinaczami a drytoolowcami
argument ilościowy też ma znaczenie - gdyby, nie daj
boże, drytoolowców było więcej, mieliby oni większą
siłę przebicia (w sensie jak najbardziej dosłownym zresztą).
> > Nigdy żadnego nie widziałem (na jurze).
> Po pierwsze na Jurze wspinanie się nie kończy a po
> drugie co to znaczy Jura w Twoim przypadku?
Ostańce wapienne i takież dolinki/wąwozy.
Zresztą nieważne, chodziło mi o to, że jest ich
mały ułamek.
> Ja jestem przekonany, że wiele osób tutaj zabiera
> głos mając mgliste pojęcie na dyskutowany temat.
> Ot tak, żeby pochwalić się swoją erudycją i
> rzekomą znajomością tematu.
haha - może i tak, w końcu to dobry sposób
by się czegoś dowiedzieć.
> > Jeśli jakaś droga jest
> > czasem "robiona" na wędkę, a o jej prowadzeniu
> > na kościach można powiedzieć tyle, że "prawie
> > nic tam nie siada" to obicie takiej drogi jest
> > jak najbardziej w interesie ogółu wspinaczy -
> > choćby dlatego, że odciążają sie inne regiony.
> A czy ktoś jest innego zdania?
Niestety tak. Całkiem niedawno ktoś tu napisał,
że wszystkie czwórki i piątki na jurze są asekurowalne
na własnej. Bzdurna generalizacja, ale nawet
jeśli przyjmiemy, że większość takich dróg da się
zaasekurować jakimś finezyjnym sprzętem,
to czy to jest argument by takich dróg nie obijać?
> > Uważam, że nawet łatwe drogi które _da_się_
> > bez trudu poprowadzić jako DDS należy
> > ubezpieczać.
> Na szcęście nie masz na to wpływu :P
Czemu nie mam i czemu na szczęście?
Co jakiś czas toczą się tu dyskusje "obijać / nie obijać",
choćby ostatnio w odniesieniu do Olsztyna - i zawsze
znajdzie się jakiś mądrala, piszący że obijanie piątek
to żenada, albo - dla odmiany - niereformowalny zwolennik
DDSów z paroma plecakami fikuśnych kostek.
Toteż się wypowiadam za obijaniem, z zachowaniem
jakiegoś kompromisowego ułamka dróg wobec
których są jakieś szczególne powody, by je zostawić
na DDS (względy historyczne - wola autora, albo
techniczne - wyjątkowo asekurowalna rysa itp).
> Gdzie początkujący mieliby się uczyć wspinaczki na
> własnej jeśli obiłbyś łatwe drogi z dobrą
> asekuracją?
wydawało mi się, że obicie w takiej nauce nie przeszkadza.
wydawało mi się, że można ringi zignorować, nie wiedziałem,
że sam ich widok tak bardzo psuje smakoszowi smak:-)
> Gdybyś wspinał się inaczej niż z ekspresami to
> zrozumiałbyś, że ringi na DDSach przeszkadzają.
pomału kompletuję szpej i jak na razie nie dorosłem
do tego, by ringi mi przeszkadzały - zamiast tego
to kostki mi pomagają w prowadzeniu dróg
obitych połowicznie lub psychicznie.
W ogóle to mam wrażenie, że podział, wedle którego
droga jest albo tylko DDS, albo tylko z ringami, to polski
wynalazek (czy ktoś zna jakiś zwarty termin obcojęzyczny
będący odpowiednikiem drogi dla smakoszy?).
Na wescie jest od pyty dróg, które można robić po
części na własnej, po części po spitach - zależnie od tego,
co się ma w plecaku, i od tego, czy wyjście parę metrów
nad wpinkę nie stanowi problemu.
W polsce mi takich zdroworozsądkowych dróg
brakuje. Albo nie ma w ogóle nic, albo jest rządek
spitów, z których niektóre są mało potrzebne - bo
obok siada pętla, względnie jakaś nieelektroniczna
kostka. Rozumiem, że w polsce drogi są
krótkie, ale czy DDSowcom zepsuje smak
dodanie gdzieś spita, dzięki któremu drogę da się
pociągnąć ze sprzętem za mniej niż 1000 PLN,
nie ocierając się przy tym o żywcowanie?
> Bywałem w bardzo dobrze obitych rejonach w Polsce
> i nie zauważyłem aby to obicie wpłynęło
> wychowawczo :)
> Należy obijać drogi w każdym przedziale
> trudności.
Zdecydowanie podzielam ten pogląd,
> W Sokolikach np. jest niedobór obitych II, IV i
> V.
w jurze pn także
> Nowi ekiperzy już zmieniają ten stan rzeczy. Będą
> obijane łatwe drogi ale nie kosztem DDSów.
> Da się to pogodzić.
mam nadzieję :-)
mimo wszystko chciałbym wiedzieć co dokładnie
jest uważane za niepodlegający obiciu DDS
i kto o tym decyduje. Wyobrażam sobie, że
zaawansowany i bogaty smakosz będzie
się w stanie zaasekurować na własnej
w miejscach, o które mało kto by podejrzewał,
że się do tego nadają. Poza tym to kwestia
psychy - wszak wielu słynnym smakoszom
nie psuje smaku fakt, że gubią jedzenie
(znaczy ten tego wylatują im te kostki
w ilościach hurtowych).