Troche przemyslen, ktore mnie naszly po lekturze artykulu na pewnej polskiej stronie i obserwacjach.
Doskonale rozumiem, ze nie codzienie mozna byc w skalkach/gorach, a presja zeby polojic jest czasem duza, lecz czy nie mozna delikatnie sie ograniczac w doborze swoich wspinaczkowych celow? Pomijam kwestie bunkrow, czy innych budynkow, ktorym nie jest nic innego przeznaczone jak tylko stac sie obiektem zmagan panow/pan z bialymi od magnezji dlonmi, lecz wwiekszosci miast (a na pewno tych wiekszych) jest pod dostatkiem wszelkiej masci murkow, scianek, scian itp. itd., na ktorych mozna sie pobawic i nie trzeba do tego uzywac pomnikow, ktorym, a raczej ludziom, dla ktorych zostaly postawione, nalezy sie szacunek. Oczywiscie mozna powiedziec, ze przeciez nikomu nie stanie sie krzywda, gdy pare razy zada sie z kawalka kamienia, zaraz obok jakiegos krzyza, czy "Pamieci..." lub tez "1939" etc., ale wg. mnie jest to pewne uchybienie czci osob, ktore (np!) oddawaly zycie w wojnach, za kraj i zyjacych w nim ludzi. Nie mam zamiaru tu strzelac jakimis wielkimi przemowami, siegajacymi do dna waszych sumien, a poznac wasza opinie na ten temat, ktory ostatnimi czasy dosyc mocno mnie zasmucil.