odnosze wrażenie, że coraz większe bydło się wspina.
W przeciągu 2 wyjazdów (2 ostatnie tygodnie) na Jure 3 razy mnie zatkało.
1. przygotowuję się do drogi Pozdrowienia z podziemia na trzech siostrach w mirowie, oszpejony, stoję pod drogą, lina przywiązana, mój asekurujący w ostatniej chwili poszedł na stronę. Podszedł jakiś burak, i w momencie, kiedy się na chwilę odwróciłem po prostu wbił się w drogę a zza rogu wyłoniła się panna, która go asekurowała. Ani be ani me ani kukuryku, przepraszam, czy można, puśłibyś mnie? Po porostu się władowali jak ostanie wory. A mnie po prostu zatkało
2. W ostatnią sobotę kończę drogę na pierwszego, jestem w czasie ściagania partnera, a od dołu na sąsiednią drogę ładuje się jakiś wór, w połowie nie przebija się przez swoje trudności i wchodzi w naszą drogę! ten akurat był czechem i trudno mu było zrozumieć, co dokładnie od niego chcę, ale myślę, że zrozumiał.
3. Dziś asekuruję kumpla, on robi na własnej protekcji drogę, nagle w lini spadku pojawia się lina, bez żadnego ostrzeżenia i ktoś szykuje się do zjazdu. Wrzeszcze, że droga zajęta. Wychyla się gęba jakiegoś chłystka i pyta, czy na długo? I tu jest najlepsze, ten koleś - INSTRUKTOR stał ze swoimi kursantami na dole, kiedy my szykowaliśmy się do tej drogi i doskonale wiedział, że będzie zajęta, Mimo to poszedł na górę, uczyć zjazdu. I nawet się nie zapytał, nie uzgodnił, po prostu SZKOLIŁ. Co za burak.
Od dziś przestaję być grzeczny.