Byliśmy w chulilla na wielkanoc. Doprawdy, bardzo fajne miejsce. W tygodniu wspinaliśmy się sami, spotykaliśmy pojedyncze osoby przemykające się pod sektory. W weekendy było bardzo tłoczno (Bliskość Walencji).
Wspinanie: Różnorodne ale przeważają lekko przewieszone drogi po dość małych chwytach. Surfingu po klamach w stllu Rodellarskim się tu nie uświadczy.
Przewodniki: Nie ufać, pytać lokalsów!!! To raczej ilustracje poglądowe. Wyceny mogą się wahać nawet o 1, 2 stopnie. Szczególnie w przypadku łatwych dróg bywa to kłopotliwe. Posłałem żonę na V+ po tym jak zrobiła 6b i zjechała z niej z płaczem ;-)))
Na miejscu: Nie zgadzam się z opinią, że można jechać do Chulilla bez auta!!! W odległości 'spacerowej' znajduje się kilka sektorów ale do większości trzeba dojechać ok 15-20 min. W weekend można złapać stopa. Ale w tygodniu aut jest niewiele.
No i kwestia ostatnia: Z artykułu wynika, że autorzy spali na dziko oraz zachęcają do takiej praktyki czytelników. Gdy tylko dotarliśmy do El Altico, Pedro (kustosz, o którym mowa w artykule) wziął nas stronę i opowiedział o coraz częściej pojawiających się w chulilla Polakach i Czechach, którzy nocują po krzakach i palą ogniska w skałach. O ile noclegi w aucie na parkingu są w Hiszpie akceptowane, o tyle rozbijanie obozowiska a szczególnie palenie ognisk jest tępione i niebezpieczne.
W IMIENIU SWOIM I PEDRA PROSZĘ WIĘC O CYWILIZOWANE ZACHOWANIE.
Pozdr,
Darek Napora