Nie ma rady, trzeba powolac jakis Access Fund.
Teraz widac jaka jest na dzis sila srodowiska jak ma tyle, ile ma,
i ma organizacje jakie ma.
(Mozna przypomniec i inna glosna sprawe pewnego aktu prawnego, ale nie prosze by tu rozwijac watki przeszle).
1. Konserwator zabytkow nie moze wpisac do rejestru zabytkow bez zgody (a przedtem raczej wniosku) wlasciciela, i to trwa kilka miesiecy, no poltora jak wszystkim bardzo zalezy. Skutecznie formalenie tegoz wlasciciela ograniczyc moze tylko wpis do rejestru zabytkow, a nie potencjalny (urzedowo) charakter zabytkowy. Wlasciciel moze zyskac szanse na dotacje na remonty czy zwolnienie z podatku gruntowego (jak wejdzie kataster z wejsciem do UE to suma ulgu bylaby zauwazalna).
2. Poza tym wpis nie przeszkadza, by wlasciciel zabytek sprzedal!
Tylko nowy (i kazdy) wlasciciel ma ograniczone prawo do zmiany charakteru obiektu, kazdy urzad czy projektant bedzie sie pytal jakie jest pisemne stanowisko konserwatora.
Bez wpisu to rzecz dobrej woli i gustu, czyli jak to w naszym kraju -
glownie wplywow i sily.
3. Po trzecie, jak zabytek, to czego?
- Wojskowosci, z sugestia by byly tam dziala i pokazy historyczne co kilka miesiecy? Czy ktos wpisze w uchwle, ze tam tez maja miec prawo byc wspinacze
i wieszac wedki, szlifowac brzytewki?
- Czy muzeum wspinania? Byloby chyba pierwsze.
4. Pozostaje kwestia prostszego lobbingu opartego na apelowaniu do dobrej woli wojskowych (ze mogliby sie tam szkolic - ale popatrzcie na te domki otaczajace Male Bunkry).
Plus prasa i media, te ogolne, i tlumaczenie, tlumaczenie, tlumaczenie.
No i jakis pomysl ogloszony szeroko, co innego mozna z bunkrami zrobic.
Albo taki lobbing, ze sie pojawi dosc forsy na zakup.
Pomyslcie 35 tys.( jesli to taka suma).
Obawiam sie, by na dzis to nie poszlo jako cena zloza surowca budowlanego.
Ale pomyslcie inaczej - wlasciciel w dzisiejszych czasach ma prawo sprzedac teren, ktory mu nie jest potrzebny i jego zdaniem nic mu nie daje.
Najprosciej jest to od niego odkupic lub dojsc - moze za oplata - do zgody z nowym wlascicielem, jaka bylaby cena dostepu. Wtedy moze mu lepiej sie oplaci trzymac te bunkry i wydac o nich folder niz traktowac jak kupe gruzu.
Jesli to cenne - to kup, nie lamentuj i ograniczaj wole wlasciciela za jego pieniadze.
Podsumowujac, tylko cos takiego jak Access Fund ochroni skutecznie.
Na dzis mozna rozpoczac tylko konstruktywne naciski w mediach,
moze choc jeden szerszy artykul, i lobbing,
takze oficjalnych organizacj jakie sa na dzis pod reka.
Lacznie z jej prezydentem, bylym szefem MON.
Nawet jak sie teraz nie uda, moze bedzie jasne na przyszlosc,
ze, i jak, srodowisko powinno walczyc o dostep do skal.
Podobne sytuacje b e d a sie zdarzac
w przyszlosci, nie mozna udawac ze zawsze
"bedzie po staremu".
Wspinanie na bunkrach zaczelo sie w poczatku lat 60.,
z sprawa takich slaw jak Popko, Gierych, chyba Onyszkiewicz,
i najpierw je chyba odkryli speloelodzy (i to do szkolen w lazeniu pod ziemia,
a nie samego wspiniu).
PS. Moze scianki sie potrafia opodatkowac i miec wspoludzial w Bunkrach?
Oczywiscie raczej nie zdaza zebrac do kwietnia dosc srodkow, ale jak sie zbierze troche, to latwiej uzyskac wiecej!
I zamiast coraz wiecej sie oburzac, czas uruchomic np.
po zlotowce na polski Access Fund? (albo prowadzacy scianki co ktoras oplate przeznacza w calosci na taki fundusz).
Z czasem przy wiekszych donacjach kwoty te zapewne moglyby byc zwolnione od podatku.
Albo mozna sprzedawac pocztowki z mistrzmi lajacymi trudne rzeczy
(ilustracje sa np. juz w A/zero nr 2, biuletynie KW Warszawa).
Tyle, nostaligicznie
Glaz