Takie klucze są do bani. Fajnie się nimi wygrzebuje ziemię z rys, niektóre modele są szczególnie przydatne do wyciągania friendów, ale do kości lepsze jest jebadełko stalowe. Musi swoje ważyć. Jeśli nie wierzysz, spróbuj porządnie zatrzeć kilka kostek w różnych miejscach - szczególnie z takim dostępem, że nie ma jak wziąć zamachu - a potem dla porównania spróbuj je wybić najpierw "aluminiowym kluczem do kości" a potem prawdziwym jebadełkiem.
Skądinąd, dzięki "aluminiowym kluczom do kości" wzbogaciłem swój zestaw sprzętu o kilka rocksów, w tym dwa DMM - prawdopodobnie właściciel "aluminiowego klucza" nie umiał dokonać ekstrakcji, a dla mojego stalowego campa była to kwestia paru puknięć. Zarówno w granicie, jak i w mydle. Różnicę widać też na powierzchni kości - "aluminiowy klucz" prawie nie zostawia śladu po uderzeniu, a po stalowym zostaje kraterek.