pawelww Napisał(a):
> Jeśli dalej tyle anglicyzmów będzie przenikać
> do naszego języka to niedługo powyższa
> wypowiedź draaaba będzie wyglądała tak:
Bez przesady, kolego. Słowo "setup" jest już w oficjalnych słownikach języka polskiego, a Twoje karykaturalne propozycje raczej nie. Bezkrytyczne makaronizowanie języka nie jest ogólnie dobre, ale dzięki niemu polskie słownictwo specjalistyczne jest bogatsze i znacznie bardziej precyzyjne, niż związane z tą samą dziedziną słownictwo angielskie. Dzieje się tak dlatego, że w miarę pojawiania się nowych pojęć i nowych znaczeń w języku polskim mamy dość silną presję na kalki z angielskiego, pojawiają się one w naszym języku jako neologizmy i od razu mają dość jasno określone znaczenie fachowe. Tymczasem w angielskim bardzo rzadko nowe pojęcia zyskują nazwy zapożyczone z innych języków. Częściej jest tak, że nowa rzecz poszerza obszar znaczeń starej nazwy, mamy zatem do czynienia jedynie z neologizmem semantycznym. Typowy przykład z zakresu wspinania to słówko "friend". W angielskim słowo to ma już od dawna określone znaczenie, więc wprowadzenie tożsamego z nim neologizmu semantycznego nie ułatwia precyzyjnej komunikacji, a raczej ją komplikuje. Anglojęzyczny wspinacz musi z kontekstu rozczytać, czy chodzi o sprzęt, czy o przyjaciela (np. partnera). Co więcej, komuś, kto się nie wspina, lub dopiero stawia na skale swoje pierwsze kroki, jest trudniej zrozumieć różnice, bo czytając coś po raz pierwszy o friendach jest zwodzony pierwotnym znaczeniem i prędzej będzie sądził, że chodzi o jakąś nieczytelną metaforę, niż o specjalistyczne określenie sprzętu.
W polskim jest to o wiele prostsze, bo słówko "friend" w zasadzie nie ma innych znaczeń. Jeśli ktoś nie jest pewien o co chodzi, sięga po słownik lub wikipedię i odnajduje definicję na tacy.
Analogicznie, wprowadzenie do polskiego slangu komputerowego słówka "setup", było z punktu widzenia precyzji i łatwości komunikacji jak najbardziej pożyteczne. Siłą rzeczy takie znaczenia migrują później wtórnie na inne dziedziny, i to już często nie jest "wporzo" - ale nie może o tym wiedzieć neofita.
Tak czy inaczej od nieszczęsnego "setupu" o wiele bardziej razi mnie używanie przez doświadczonych wspinaczy takich kalek językowych (w podwójnym znaczeniu: kaleka + kalka:-) jak "wspinanie na własnej protekcji". Dziwne, że towarzystwo bardziej się buntuje przeciwko "setupowi" w ustach neofity, niż przeciw "protekcji" w artykułach pisanych przez czołowych polskich wspinaczy, pod redakcją wiadomo czyją.