Tak! Za darmo pieniądze biorą, moje pieniądze z renty!
A tak serio, to nie jest tak? Dziaby (m.in.) Grivela, są tak toporne pod względem technologicznym (co nie koniecznie jest złe od strony ich wytrzymałości i przebiegu użytkowania), że na prawdę ich ceny to jakieś nieporozumienie. Przecież to kawałek rurki bez szczególnej obróbki (w porównaniu z dziabami DB np.) aluminiowym nitem połączone z dumą firmy: głowicą kutą na gorąco (zaawansowany proces technologiczny używany od chwili gdy człowiek odkrył stal albo i wcześniej).
Teraz porównaj sobie to z nagrywarką CD za 100 zł wypalającą glinowo-galowo-arsenowym laserem na płycie policośtam za 50 groszy dane.
Grivel robi fajne, kultowe (jeden ze składników ceny)i porządne rzeczy, DEC też robił "kultowe" i niesamowite jak na tamte czasy komputery i wydawało im się, że są nie do ruszenia i ogólnie boscy, ale zalew chińskich PC + kiepski marketing zamienił ich w firmę o znaczeniu jedynie historycznym.
Ale do brzegu, cenę stanowią jak wiadomo nie tylko koszty materiałów (duh), cała reszta jest właśnie tym sednem na podstawie którego jedne produkty/firmy osiągają sukces a inne nie. W tym właśnie mistrzami są nasi dalekowschodni koledzy (i to nie tylko produkcja młotkiem i kombinerkami w lepiankach i za miskę ryżu - ale takie bajery jak 6sigma, kaizen no i karoshi).