wszyscy jestescie blisko a najblizej andrzej. chyba jako jedyny uzyl slowa "dla mnie". Ty nie tylko nie relatywizujesz co minimum uczciwosci by wymagalo ale jeszcze stawiasz wyroki o dyscyplinie o ktorej nie masz pojecia. I podejrzewam ze innych tak jak i mnie to wlasnie najbardziej wkurwia. To sa dwie rozne dyscypliny, ktore na dodatek dla kazdego beda inaczej zdefiniowane, bo co dla jednego krotki zywiec na rozgrzewke to dla innego boulder sam w sobie. Samym nagromadzeniem trudnosci nie zdefiniujesz pojecia boulder. Tu chodzi o ich wysublimowanie bez potrzeby wspinania sie przez jakies rzechy 6.1, 6.2 zeby wreszcie do boulderu sie doskradac. I jeszcze o jedna wazna rzecz (dla mnie przynajmniej): musi byc blisko ziemi, zebym po pozbieraniu sie z crasha mogl przystawic sie znowu, i znowu, i znowu. Nad jednym pracowalem prawie rok. 4 i pol ruchu polaczone dynamicznie skomplikowanym ciagiem. I co z tego ze grzybiarze i spacerowicze mnie za pomylenca brali? Nawet wspinacze ktorzy przyjezdzali na rowerku potrenowac pukali sie w czolo, jeden nawet powiedzial: ja tu przyjedzam sie powspinac a nie poskakac! Ale skoro jacys samuraje 10 lat pracuja nad jednym machnieciem miecza, lucznicy przez rok tylko naciagaja cieciwe, aikidocy 20 lat potrzebuja na jeden rzut to widocznie sama przyjemnosc tkwi w doskonaleniu a nie w osiagnieciu. I uwierz mi dokladnie ten sam stan glupawej szczesliwej pustki nazywany przez niektorych nirwana poczulem jak zawislem na ostatnim chwycie mojego bulderu jak i wtedy jak zrobilem moja pierwsza "1000" metrowa sciane na ktorej 3 lata wczesniej nie widzialem zadnej mozliwosci przejscia, przynajmniej dla mnie. I nie mialo zadnego znaczenia ze w jednym przypadku wisialem nad blotnistym dolem w ciemnym lesie a w drugim siedzialem na 3000 metrow z widokiem na zachodzace slonce za morzem gor i lodowcow. Arogancja smierdzi mi licytowanie sie na marzenia, bo dla mnie nie marzenia sa wazne ale dzialania do ich spelnienia. Wszystkim ktorzy mowia alpinizm jest lepszy od boulderingu mowie wypierdalac bo mi to smierdzi cieniasami ktorzy sie wspinaja (albo tylko marza o wspinaniu) zeby komus dokopac, albo sie pochwalic ze sa "lepsi".