Tomku, stawiasz mnie w fatalnej sytuacji, boć przecież na forum chcę być choć częściowo anonimowy; (w razie czego masz mój priv: jpp@autograf.pl)
w GW (Lublin) pracowałem jako dziennikarz w latach 1990 - 2003 (a w 1989, gdy nie było oddziału pisywałem do"Matki"), odszedłem z własnej woli, ale do dziś czasem coś tam skrobnę.
Chyba rozumiesz, że nie chodzi mi o ideowe spory o adama. wiele rzeczy, ktore robił czy robi wk... mnie maxymalnie - ale o tym można głosno mówić w firmie, czemuż nie? Po kątach dykutują ci, którzy zawsze dyskutują po kątach. Nie powołuję się na "bliską" znajomość z michnikiem, ale się znamy, jesteśmy po imieniu (zresztą w gazecie wszyscy są po imieniu, co znowu wcale nie jest takie dobre), bywało, że mnie strasznie op..., parę lat temu groził wyrzuceniem z pracy - choleryk on jest; ale potem znowu było normalnie.
Trudno mówić o atmosferze w firmie; ludzie ogólnie zawsze narzekają; z tego co wiem, rzeczywiście nie jest atmosfera dobra, bo bez końca redukcje (tak jak w innych mediach i nie tylko mediach), praca od rana do nocy. A w takich wielkich firmach tarcia na górze są zawsze. Helenkę akurat bardzo lubię (ona też mnie lubiła, nie wiem, jak teraz) i przecież ona teraz kieruje gazetą! Czy musi być do końca życia v-ce prezesicą?
A bajka jest nietrafiona. W tamtym poście nie pisałeś w innym tonie, nie było nic o życzeniach spełnienia planów michnika. Napisałeś po prostu "radosny" mail o tym, że nadredaktor jest na aucie. Tyle, że być może śmierć mu w oczy zagląda. Było to bardzo przykre. Gdybym ja się dowiedział o ciężkiej chorobie mojego ideowego przeciwnika, to bym po prostu zmilczał. O to mi chodzi.
:-) pozdr