WKU - łza się w oku kręci...
w '93 stanałem pierwszy raz na komisji - jaja były i to niewąskie, bo nakleiliśmy sobie z kumplem tatuaże, takie "kalkomanie" - ja walnałem sobie pajączka, tandetny był - wchodzę na wagę poklepywany przez kucharko-pielęgniarkę mruczącą "...ładny kurczak" i ciągle w uszach słyszę jej nagły, tubalny głos: "Baśka, następny pierdolnięty, pisz skierowanie do PZP";
pojechaliśmy tam z kolega, pokazaliśmy jakiejś pizdeczce co tam mamy na naramiennych, całości dopełniał andergrandowy wygląd i podkręcanie bajerki jak to w Jarocku biegaliśmy z rozpuchem i takie tam - napisała niepochlebnie ale coś za słabo, bo dali nam A ale z takim jakimś paragrafem, który podobno źle o nas świadczył - niemniej A stało...
jego eminencja @#$%& major Łysa Glaca zakonotował sobie mnie jednak, bo mu powiedziałem żeby się odpieprzył i "...że jeszcze to ja w wojsku nie jestem..." - kazał mi luj buty zasznurować, a wiecie jak ciężko się sznuruje rumuny....;
życzył mi zdania matury i dostania się na studia - bo on to juz ma dla mnie miejscówkę...
czas zatoczył koło i zimą '00 po przedłużanych, w końcu ukończonych studiach znów wpadłem mu pod juryzdykcję - dostałem wezwanie do woja...
...i wtedy przydało się to całe wspinanie, bo trzy miechy wcześniej uszkodziłem rozlegle łąkotkę przy zajebiście zakręconym wstawieniu;
konowały mnie trochę zaniedbały, troszkę mięśnie zaczeły od gipsu zanikać i takie tam perturbacje - pojechałem na dodatkową komisję, oczywiście o kulach, tuż przed wigilią i D_ali;
jakąż on miał smutną minę jak mu werdykt komisji do Lidzbarka zawiozłem - ale grał do końca bo wpis do książeczki zają mu trzy godziny...
oczywiście dwa tygodnie przed komisją dokonałem rekreacyjnego przejścia z Zawratowej Turni do Zadniego Kościelca - oczywiście bez kul;-)
powodzenia w lawirowaniu
dr know