Zasady ruchu drogowego a też zasady zdrowego rozsądku mówią, że z faktu, że jest się "na prawie" nie wynika, że należy to za wszelką cenę wyegzekwować. Przepisy mówią o tym zresztą wprost. Nie można np. rozjechać na pasach pieszego, bo ma się zielone.
Gdyby biegli udowodnili, że Biedruń świadomie nie odpuścił (bo np. tak zeznali świadkowie z jego samochodu) i zepchnął innego pirata do rowu, to po prostu zostałby ukarany - a gdyby tamten zginął, to kto wie, czy nie skończyłoby to się za kratami czy co najmniej zawiasem.
I to jest bardzo słuszne.
W ujęciu biedrunia jego postępowanie ma ewidentnie wymiar kary, a nie tylko egzekwowania przepisów. A w tej sytuacji kara dotyka postronnych. Ci postronni są niewinni i spotyka ich niesprawiedliwość. Jaśniej wyłożyć tego nie umiem.
Generalnie Doktorze pojęcie "niewinny" oznacza, że mamy jakieś zło (czy złamanie przepisu, co nie jest koniecznie tożsame) i osobę, która za te zło nie odpowiada. Ot, semantyka języka polskiego.