Dziku!
za wiele w tych watkach gdybania, tym bardziej ze je zwielokrotniles. W sytuacjach extremalnych nie ma na to czasu i dlatego dobrze jest sie zastanowic wczesniej i przynajmniej zarys swojego dekalogu ustalic. Wtedy wychodzisz na akcje bez rozterek moralnych. nie pisz "gdybym byl ratownikiem" bo nie jestes, gdybys byl tobys poszedl. Zeby zostac ratownikiem trzeba wystarczajaco duzo czasu zainwestowac zeby moc sie nad najwazniejszymi aspektami zastanowic i albo byc w tym co robisz konsekwentnym albo zrezygnowac. albo jak w moim przypadku dostac "ojcowska" dobra rade zeby zrezygnowac. Pare razy bardzo niebezpiecznie otarlem sie o zlamanie pierwszego przykazania: "na akcji najwazniejsze jest zycie ratownikow", ale moja kariere zalatwilo odmowienie spelnienia polecenia ("rozkazu") starszego ranga ratownika, poniewaz mijalo sie z "moim" dekalogiem moralnym. Pisanie o meczenstwie, bohaterstwie, moralnosci na forum mija sie z celem, bo jak to w zyciu bywa nawet najbardziej swietlana postac z tego forum moze sie w podbramkowej sytuacji skonczonym skurwysynem okazac, i dlatego nie zdziwilbym sie gdybys ty kiedys z Mckinleja z narazeniem wlasnego zycia jakiegos komuniste sprowadzil.
A tak wogole jak Twoje zagadki moralne czytam to mi sie kawal przypomina:
sni ci sie ze tonie statek na ktorym jestes razem ze swoimi rodzicami, masz mozliwosc uratowania tylko jednej osoby, co powinienes zrobic?
- obudzic sie!
pozdrawiam