Świt, tuż przed bitwą pod Grunwaldem.
Jagiełło stwierdził, że po huj całe armie narażac, więc z wielkim mistrzem ustalili, że wystawią po jednym najmężniejszym woju i zwycięzca zdecyduje o wyniku całej bitwy.
Idzie więc król do Zawiszy i mowi mu co i jak.
Ten do króla, że sorry ale po wczorajszej imprezie jest strasznie skacowany.
Idzie więc król do kolejnych rycerzy i od każdego słyszy to samo.
Nie było rady, stanął więc król przed kmiotkami i mowi im jak sprawy stoją.
Wszyscy spuścili tylko głowy.
Nagle na przód szeregu wychodzi Stachu, mały, stary i przygarbiony w obszarpanych łachach.
Król zbladł jak sciana jak go zobaczył, już wiedział, że wojna przegrana ale umowa rzecz święta.
Dał więc Stachowi miecz rycerski, taki wielki oburęczny i ten ledwo go ciągnąc poszedł na pole bitwy.
Na przeciwko ruszył wielki woj w pięknej zbroi, jechał na pięknym (też ubranym w zbroję) koniu.
Jak to zobaczyło polskie wojsko to aż się przerazili i żal im się zrobiło biednego Stacha.
Zaczęli więc do niego krzyczeć:
- W nogi, Stachu w nogi!
Ale ten już był daleko a może przygłuchy i nie usłyszał w każdym razie nie uciekł tylko szedł naprzeciw krzyżaka.
Wtem zarli się i tuman kurzu zasłonił widok i słychać było tylko jęki i brzęk stali.
Całe polskie wojsco spuściło głowy i przyklękli żeby duszę Stacha pożegnać.
Podnieśli się gdy kurz opadł.
Zobaczyli leżącego konia z odrąbanymi nogami, krzyżackiego rycerza także bez nóg i krzyczącego nad nimi Stacha:
- Masz, kurwa, huju szczęście, że krzyczeli "w nogi" bo bym ci, kurwa, łeb urąbał.
Jarek
Blondas Liwacz
Instruktor PZA
Moje wypowiedzi na forum nie są szkoleniem, szczególnie wyrwane z kontekstu lub błędnie odczytywane przez niekompetentne osoby.
Wspinanie jest potencjalnie niebezpieczne.
Chcesz się wspinać w naszych skałach? Wspomóż Nasze Skały!