Ależ Wojciechu!....W kwestii formalnej.Martyrologia( a uwiezienie jest wszak jej soft -wersją) nie czyni jeszcze racji-wtedy racje mieliby rozmaici dziwni i mało sympatyczni faceci, organizacje....Po prostu uważam ze argument "siedzenia w więzieniu"dla podparcia słusznosci swej sparwy, sprawy kogoś nie powinien byc stosowany.
To ze jest-bywa czasami smutne a i komiczne......Otoz -w czasach dy moja małzonka zaczynała swoja karierę akademicką-jako młody pracownik naukowy została wyznaczona do ustalenia podzialu godzin.Wszytko byloby cacy gdyby nie casus sali 212-takiej bardzo sympatycznej z widokiem na Planty-tuz nad pomnikiem Kopernika przed Collegim Novum i Coll.Witkowskiego.Dwaj profesorowie "zaparli się" miec zajecia tamze o godzinie 9-tej we wtorek.....Poniewaz mediacje, pielgrzymowanie od Annasza do Kajfasza aby ktorys popuscił- nic nie dały-obaj spotkali się w sekretariacie.Tam padło "ultima ratio"ze strony jednego z nich:"Panie bo ja byłem w Oświęcimiu!"....
Ta opowieść -uświadomiła mi w jeden momenbt ze nie nadawałem sie do kariery naukowej-gdyz z miejsca bym wypalił:"to powinien Pan wiedziec na czym polega ordnung"...... Nie tyle żona moja ile Pani Szarlota sekretarka-wykazała się jako ostateczny mediator- społecznym zachowaniem-salę otrzymał przedstawiciel opcji "martyrologicznej"....