> Nie napisałem, że gdzie popadnie, ale niestety nie
> tylko na swoich drogach, ale i na drogach
> istniejących - wiem, co piszę.
Hmmm... Myślę, że jesli wbił haki, to było to przygotowane pod kursantów, w miejscach gdzie słabo siada własna. Nie sądzę też, żeby były to popularne drogi... Może gdybyś wypowiedział się jaśnej mógłbym sobie wyrobić jakiś pogląd na sprawę. Na forum wiele razy widać, że mając fragmentaryczne wiadomości można się zagalopować w maliny :)
> Zgadzam się w kwestii myślenia w 100%. W tym
> wypadku mowa jest o drodze istniejącej a nie
> dopiero robionej lub będącej w trakcie
> czyszczenia. W dodatku na tym "stanowisku" wisieli
> kursanci - a za nich w tym czasie odpowiada i w
> pewnym sensie myśli instruktor. I w tym wypadku
> nasuwa się pytanie, jakiego zdanie będzie w razie
> wypadku prokurator (obym nie wywołał wilka z
> lasu).
Masz rację, kursy powinny być prowadzone z zapewnieniem kursantom maksymalnego możliwego bezpieczeństwa.
Skoro jednak to instruktor zadecydował żeby kursanci wisieli na tym stanie, to uważam że decyzja jego była świadoma i gość był przekonany o jego dobrej jakości.
> Jeśli
> instruktor nauki jazdy przez 20 lat szkolił na
> maluchu, to czy to oznacza, że jest to uzasadnione
> w 2005 roku?
Tak, w tym wypadku to prawda. Przydało by się, żeby dorzucił do szpejarki trochę nowocześniejszych zabawek. Tak mnie naszło... czy może kluby nie powinny zasponsorować swoim instruktorom po kilka sztuk ticamów czy camalotów itp.
Czołem!
-----
Ceterum censeo Stephanum esse delendum