Dobra rada z tym instynktem Menelo.
Ja dupnąłem 2 tygodnie temu w jedną z ostatnich szczelin w regionie Serac du Geant na Mer de Glace. Zmęczeni zjeżdżaliśmy do schronu po kilku dniach walki na Mt. Maudit. Mój partner 30m przede mną nawet nie zauważył jak zabrakło mi kilku cm na zakręcie i zaśnieżony róg tego zakrętu zarwał się pod moim ciężarem.
Następną rzecz jaką zarejestrowałem to dźwięk zgrzytania nart szlifujących ściany zwężającej się szczeliny lodowej. Poleciałem 5m głową w dół do momentu gdy cudem narty zablokowały się na narośniętych przeciwstawnie do siebie, wielkości wielbłądziego garbu, lodowych pieczarkach. Wisząc głową do dołu, nadal zaczepiony do nart czułem się jak wiadro dyndające się w oblodzonej, zwężającej się ku dołowi studni. Ściany tej studni pokryte są tłuczką kamienną, która skutecznie zdarła skórę z moich rąk przy próbie odruchowego nimi hamowania. Tłuczka widocznie nagromadziła się i przymarzła do ścian szczeliny na skutek ocierania się szczeliny o skałę. Nastąpiło to przez lata, w miarę jej naturalnego ruchu wraz z lodowcem. Plecak przeleciał mi przez głowę i dyndał z ramion wypluwając z siebie co drobniejszy szpej. Bez szansy na wkręcenie śruby w nasycony kamieniami lód znalazłem miejsce na zaklinowanie czekana. Korzystając z dziaby i wystającego z lodu kamienia podciągnąłem się tak aby wypiąć nartę. Uwolnioną z zapięcia nogą zaparłem się na zapieraczkę w mojej studni. To dało mi poczucie kontroli i względnego bezpieczeństwa. Do tej pory moją największą obawą była możliwość wypięcia się nart i przepikowania następnych x metrów głową dół. Teraz jednak moja zaklinowana pozycja pozwoliła na przydziabanie w jedną z pieczarek, które tak skutecznie dały oparcie moim nartom. Ciągnąć obiema rękoma za czekan dosięgnąłem zapięcia drugiej narty. Klik i reszta poszła jak po maśle. Podciągnąłem się na narcie i używając dziaby, zaklinowanych jak pomost nart na rozpieraczkę wydostałem się na zewnątrz aby znaleźć mojego partnera kończącego splifta i kanapkę 100m niżej w miejscu nazywanym „la sale de manger”.
Na drugi dzień wróciliśmy żeby zebrać rozsypany na dnie szczeliny szpej i pstryknąć trochę fotek.
Moja nauka:
Oczywiście, regularnie ćwicz wyjście ze szczeliny...
...bądź gotów aby polegać na sobie i tylko na sobie samym w 100%...
...każda wpadka do szczeliny jest inna i wymaga kreatywności...
...no i kilka drobnych uwag takich jak: dziaba przy dupie a nie w plecaku, lina przywiązana do plecaka, kibel na łbie szczególnie jak jesteś zmęczony.