Moje męskie klimakterium czyni mnie i tak po stoktroć większym twardzielem niż Twoja durna młodość.I to nie wiadomo jaka-smallpoxowi przynajmniej bez wahania podam rękę bez konieczności natychmiastowej ablucji.
Ja nie mam za złe Janowi że przerobił przystawkę na "balder". Przez lata nikt po niej nie chodził, przystawka to nie droga...W tej sprawie odezwałem się po prostu wywołany do tablicy.Nie mowiąc o tym że nie po raz pierwszy załojony fragment uznaje się za novum.Doprawdy niewiele nowego da się na Zakrzówku przejść.
Co do bulderingu:Powiem jasno bulderowiec który tylko bulderuje i twierdzi że się wspina (nie daj Boże twierdzi że jest łojantem) budzi mój szczery uśmiech politowania.To zapewne rzadka sytuacja (chociaż nie w Twoim przypadku Jagger....)Większość się wspina i bulderuje.
Dyskusje co jest bulderem, co nie są pozbawione realnego znaczenia.
Odwaga wspinaczkowa o której pisałem w poprzednim poście "realizuje" się w ekspozycji...tej na niewiadomo jakim bulderze nie uświadczysz.Dalszy spór jest jałowy.
Ilość powietrza pod zadem, niezaleznie od asekuracji jest bardzo poważnym "usztywniającym" czynnikiem.A co może nie?.....Mam rzucać nazwiska tych których widziałem przy nerwowej drżączce gdzieś tam wysoko a którzy sprawnie prężyli muskulaturę na łące?...
Karolinę która za odwagę wspinaczkową uznaje zdolność mentalnego przeciwstawienia się glebie z dwóch/kilku metrów , choćby potylicą odsyłam do poprzedniego wywodu o deskorolce czy rowerku.Ten sam rodzaj psychicznej hardości-bez urazy,księżniczko....