Choćby po to, żeby łatwo zaliczyć 8000 i przelicytować tym innych korposzczurów w biurowcu. Przez krótki czas w życiu miałem nieprzyjemność pracować w takim środowisku. Co prawda, nie był to ten poziom finansowy, by wjeżdżać na sankach na Broad Peak, ale motywy były te same. Któryś tam z kierowników bardzo interesował się końmi, więc jeden z kolegów też zaczął bezsensownie w to brnąć. Sporo robiło się tam na pokaz. Ludzie wydawali mnóstwo kasy tylko po to, by blichtrem zrobić na złość innym. Pawiany już tak mają.
Są też tacy, którzy nie robią tego na pokaz, ale tylko dla siebie. Ot, mają marzenie wejść na ośmiotysięcznik, nieważne jak. Chcą poczuć się jak zdobywcy, jak Hillary. Coś jak członkowie grup rekonstrukcyjnych, którzy chcą poczuć się jak żołnierze. Tej postawy już nie powinno się krytykować. Nie każdy ma zdrowie, by samodzielnie, beztlenowo wdrapać się na łatwy nawet ośmiotysięcznik. Jeżeli ma to kogoś uszczęśliwić, to czemu nie?