Też pamiętam takie zawody, ale działały na trochę innej zasadzie: nie była to jedno- czy dwudniowa impreza, gdzie masz 2-3 godziny na uporanie się z przygotowanymi problemami, ale baldy czekały na ścianie przez jakiś czas, więc można było (o ile się nie mylę) popróbować i popatentować. To też ciekawa sprawa, ale wydarzenia mające postać typowych zawodów budzą (chyba) więcej emocji.
Z drugiej strony, patrząc chociażby na niechęć Avatara dotyczącą przekręcania wszystkich chwytów na ścianie, nie sądzę, żeby taka inicjatywa miała rację bytu, choć może nie mam racji :)