Miałem okazję poznać Lino Lacedelli i jego brata (też się wspinał, ale głównie prowadził ich rodzinny sklep) w Cortina d'Ampezzo, w 1979 roku. Było mu miło, że młodzi wspinacze z dalekiej Polski znają historię podboju Himalajów. Kupiłem u niego czekan, a jakże, o nazwie "K2", dał nam duże upusty i drobne prezenty.. Mam gdzieś na starych ORWOwskich slajdach wspólne fotki..
A kilka lat później (w 1984) nawet wspinałem się jego drogą na Cinque Torri.
Ech, wspomnień czar.
Włodek