O, spoko, dzięki! Z całą pewnością dążę do VI.4, więc niechże tytuł będzie motywujący.
Kwestia psychy jest mega mega ważna, czego bardziej doznałam na razie w highline, gdzie wstawanie na gibającej się taśmie, 30 metrów nad ziemią, gdzie ręce niczego się nie trzymają, jest głównie walką z samym sobą.
Dziś pękła VI.1 na mini krawądusiach i orzechuniach, bo nie mogłam być gorsza od koleżanki, a skóra mogła pomieścić jeszcze milimetr buły więcej. Tylko że nie zawsze dobrze opierać postęp na rywalizacji ;)