Dziś właściciel działki 616 znów dał o sobie znać - gdy wspinaliśmy się na Szarej Płycie, podszedł od dołu i zaczął się czepiać - czy nie widzieliśmy tabliczek 'teren prywatny'. Odparłem, że widzieliśmy, ale w tym momencie nie znajdujemy się na jego działce - trochę spuścił z tonu, ale zaczął się dopytywać o to, jak dostaliśmy się pod skały (według map faktycznie nie da się tam dojść ścieżką nie "wdeptując" na jego działkę). Spławiliśmy go, ale po pół godziny wrócił i zaczął startować z tekstami w stylu "Czyli rozumiem, że po dobroci nie opuścicie tego terenu?". Akurat kończyliśmy, więc powiedziałem, że za 10 minut nas tam nie będzie. Człowiek nie był agresywny, ale muszę przyznać, że okazał się dosyć irytujący.