Wbrew pozorom poniższy post nie jest dowodem rozdwojenia jażni.
Tradycja piachów ma w sobie coś pięknego - jest jednak w niej detal, który mi bruździ,
nie koresponduje z resztą - no chyba, że tradycja ma być taką wartością samą w sobie, że nie ważne jakie wartości niesie. Chodzi mi o (pewnie pomylę nazwę) lancę - długi kij zakończony prostopadłym ostrym szpikulcem, którego to kija wojno urzyć (otwierając nową drogę) wisząc na ostatnim ringu w celu zrobienia dziurki/krawądki pod sky-hooka z którego będzie się instalować kolejnego ringa. I treaz tak jak zakaz wędkowania rozumiem jako ochrona skały, nie zbyt gęste obicei - ochrona przygody, to ten kij jest dla mnie o wiele ogrszy od obijania z góry.