Bliźnior, jak pracowałem u Iana Dunna na ścianie to miałem taką jedną kobitkę, płaciła za indywidualny trening ze mną. Kobieta miała sparaliżowaną prawą połowę ciała, rehabilitantka plastrowała jej łokieć, nadgarstek i kolano przed wspinem, co by zbytnio tego nie poobcierać. Pierwszy raz widziałem taką motywację do wspinu, nie można było jej wytłumaczyć że lepiej zrobić w całości łatwiejszą drogę (na wędkę) i celowo wybierała sobie trudniejsze drogi. Wspinała się po krawądach w pionie, a miała sprawną tylko lewą rękę i lewą nogę. Zawsze stawiała cel ponad granicą swoich aktualnych możliwości i cisnęła ile fabryka dała. To się nazywa spręż, nigdy się nie spóźniła na trening, nigdy nie przełożyła zajęć, zawsze dawała z siebie 200% :-)
Coś z pozoru niemożliwego, a jednak da się pokonać swoje słabości, by stawać się lepszym. Sport hartuje charakter, a u osób niepełnosprawnych widać to najlepiej, dają z siebie 3 razy tyle niż ci pełnosprawni.
Wolę oddać bezdomnemu, niż dołożyć INWalidzie.