jerrygwizdek Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Kapitula powinna byla pamietac, ze alpinizm
> oznacza wchodzenie na szczyty, a nie na granie
> szczytowe.
Tak tak. W 2010 na najwyższy szczyt swiata weszło 512 "prawdziwych" alpinistow. Pomijając Sherpow którzy chodzą tam do pracy i kilku alpinistow, zostaje jakaś setka odpowiedników Magdy M. W swoich krajach maja już na pewno postawione po tym wyczynie "medialne pomniki". Pytanie - ile z tych przejść doczekało sie artykułu w Alpiniscie?
zrobienia czegos do konca
> trudnosci, a nie do wierzcholka pojawia sie wiele
> w historii.
To będziemy przerzucac sie nazwami dróg które kończą sie lub nie, na szczycie?
. Ale zasady sa juz dobrze znane od
> lat. wiec dupcenie, ze kapitula nie wiedziala jest
> niczym innym tylko dupceniem.
No to porozmawiajmy o zasadach:
Gdyby nasi ojcowie wiedzieli, ze za 100 lat najtrudniejsze technicznie problemy wspinaczkowe bedą poszukiwane i rozwiązywane na kamieniach, poplakaliby sie ze śmiechu,
Gdyby ktoś im powiedział, ze zespół zjechał z 8go wyciągu 10cio wyciagowej po zlapaniu sie przelotu, bo dalsza wspinaczka nie miała już z sensu i przejście klasyczne poszło sie walic, pukneliby sie w czoło.
Jerry ja nie probuje negować zasadności kończenia drogi na szczycie. I zgadzam sie, ze jest to szczególnie istotne w górach wysokich, a jeśli od grani do szczytu nadal droga stawia opór, to jest wręcz konieczne, by nie mówić o wycofie.
Twierdze jednak, ze zdobycie ściany zakończone wejściem na gran może być b.mocnym przejściem dla którego zatopowanie byłoby wisienka na torcie, a nie obligiem i możemy sie spierać, na ile ten fakt jest istotny dla oceny klasy przejścia, ale będziemy obaj mówili o przejściu. Wycof spod grani miejsca na taki spór nie zostawia. IMO
pozdr
astrodog