ai87871 Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> komi, chyba traktorem musialbys jechac zeby tak
> powoli sie wlec....
Jak zwał tak zwał. W każdym razie bez specjalnej napinki wstaje się rano (~10) będąc solidnie wyspanym, je się śniadanko, wsiada do traktora, gdzieś w Niemczech je się solidny, niemiecki obiadek - godny traktorzysty, po czym wieczorem jest się w Szwajcarii - jak traktor dobrze ciągnie to nawet na 21, ale raczej 22. Przejeżdża się ten kraj pojebanych służbistów i koło północy jest się już we Francji - tam, na początku, jeszcze przed Annecy, jest dobry warun żeby się przespać na jednym z cichych i całkiem dużych parkingów koło autostrady, śpi się normalnie (koło 7 godzin), po czym o świcie (7 rano) na świeżo i rześko grzeje się do Orpierre - jest się na miejscu około 10. I to ma sens, bo pojawienie się na kempingu Princes d'Orange wcześniej, niż o 10, lub później, niż o 20, jest nietaktem wobec bardzo miłych pracowników i właścicieli kempingu. Zwłaszcza czymś takim jak traktor. Nie wspomnę o tym, że jazda on-sightem po ciemku serpentynami przed Orpierre nie jest fajna, to samo z jazdą tamtędy w środku dnia roboczego (mała prędkość, dużo pojazdów). Niedzielny poranek to idealny czas, by tamtędy przejechać. No i w niedzielę od południa można się z miejsca wspinać, a nie dogorywać gdzieś po nieprzespanej nocy non stop w samochodzie.
P.S. Zapomniałem dodać, że odwiedzanie Frankenjury w drodze do Orpierre jest jak masturbacja przed wizytą w burdelu (zakładam, że traktorzyści takowe odwiedzają).