Starosta Napisał(a):
> Cóż to za problem, że wydepcze się gdzieś
> ścieżkę??? Człowiek żre, sra, oddycha i ma
> takie samo prawo wejść na jakąś turnię, jak
> jakaś zasrana kozica czy inny zimorodek.
Na tej samej zasadzie można stwierdzić, że człowiek
jest takim samym składnikiem ekosystemu jak cała reszta,
i w ramach ewolucji może rywalizować z innymi gatunkami
o ograniczone zasoby - np. wytrzebić dowolne gatunki
z dowolnego siedliska.
> Mówię to nie tyle tytułem nawoływania, by
> olewać ustalenia z cerberami danych rejonów, ile
> po prostu mam nieodpartą chęć zakomunikować,
> że sądzę, że współczesna ekologia dawno już
> zabrnęła w rejony warte zainteresowania przez
> innych naukowców - tych w białych kitlach.
Napisz o tym felieton do "psychiatrii polskiej".
A na serio - z punktu widzenia "ekologów" świrami
mogą być równie dobrze wspinacze. Nie ma sensu
wystawiać sobie nawzajem skierowań do Kobierzyna.
Jeśli da się pogodzić interesy w ten sposób, że
ściany będą nasze, a "murawy kserotermalne" - ich,
to jest to rozwiązanie daleko bardziej sensowne,
niż gdyby było odwrotnie.
Tak w ogóle, to wątpię, by dawnym ekiperom
chodziło aż tak bardzo o ekologię. W granie
na nosie wędkarzom jestem w stanie uwierzyć
tylko w przypadku kilku ekiperów, natomiast
prawie zawsze jest tak, że na wierzchowinie
jakość skały nie jest tak dobra jak metr niżej.
A nawet jeśli jest dobra, to instalacja
ringa zjazdowego tuż przy pancernym bloku
szczytowym lub między pancernymi uchami skalnymi
wygląda kuriozalnie - kiedyś był to argument, by w
określonych miejscach kończyć wspinaczkę
na topie i wracać ścieżką. Szczególnie po
DDSach. Ochrona wierzchowiny trochę się
kłóci z paradygmatem tradu. Ringi na końcu
drogi tradowej - również (na ogół).
Dzięki nauce wylatujemy w kosmos,
dzięki religii wlatujemy w budynki.