To nie był wspinacz...
Chociaż zdumiewająco dobrze wyposażony turystycznie (niezłej klasy buty trekkingowe, nowoczesna horolezka, wyposażona zgodnie ze sztuką). Był sam.
Z oględzin miejsca wynika, że obchodząc zawaliska drzew na szlaku, spadł z Ruskich Skal doznając ciężkich urazów czaszki.
Po upadku jeszcze wstał.
Potem przeszedł kilkaset metrów w dół, w stronę Morska. Tracił krew z głębokiej rany głowy.
Wpadał we wstrząs. Usiadł. Robiło mu się zimno. Ubrał się we wszystko co miał.
Zmarł w lesie poza szlakiem.
Miał 74 lata ale wyglądał na 50?! Do tego stopnia, że ratownicy GOPR po odnalezieniu ciała nie byli pewni czy to nie jest osoba inna niż ta, której poszukiwali od 3 dni.
Był miłosnikiem gór i Jury a także narciarzem.
Niestety nie miał telefonu, który zostawił w domu na stole...
Gdyby po swoim upadku, gdy oprzytomniał, miał z czego zadzwonić i zgłosił wypadek na ogólnopolski "Numer ratunkowy w górach: 601-100-300", ratownicy Grupy Jurajskiej GOPR odnaleźli by go przypuszczalnie w ciągu kilkunastu minut...
Miałby szansę...
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2010-03-30 08:33 przez Piotr van der Coghen.