W związku z tym, że odnosisz się bezpośrednio do mojej wypowiedzi, to bardzo bym Cię prosił "piotrzel" o przedstawienie się z imienia i nazwiska.
Ton Twoich uwag świadczy o tym, że masz doświadczenie ekiperskie. W takim razie serdecznie zapraszam do usunięcia starych ringów - nic nie stoi na przeszkodzie, byś poświęcił krótką chwilę ze swojego wspinaczkowego czasu i zainwestował trochę paliwa, by było ładniej.
Jeśli zaś nie masz doświadczenia, to nie mozesz wiedzieć, że starty szmatką klej Fischer zostawia na skale tłustą plamę, która wygląda w moim mniemaniu jeszcze gorzej niż klej.
Ideałem jest oczywiście dozowanie takiej ilości kleju, by prawie nie wypłynął z otworu, lub by wypłynęło go tylko tyle co trzeba. Ja wolę dozować nieco za dużo kleju, niż nieco za mało.
Siłą rzeczy estetyka jest dla mnie mniej ważna. Liczy się przede wszystkim bezpieczeństwo, szybkość i skuteczność działania.
Wytrawni estetci proszeni są o zakup puszeczki białej farby olejnej w celu pokrycia kleju. Operacja ta nie wymaga doświadczenia ekiperskiego.
Głębokie wklejanie ringa to niestety przesąd, który występuje dość często. Jest to realne zagrożenie dla karabinka i niewygoda w użyciu. Wklejenie głębiej tego ringa ze zdjęcia oznacza w praktyce schowanie go o około 2-3 mm - czy to rzeczywiście taki duży zysk?
O tym gdzie jest spaw na zdjęciu to szczerze myślałem, że to żart. Każdy kto miał w ręku ringa Kotwy wie jak on wygląda i gdzie jest spaw. Nie da sie go wkleić do góry nogami, bo kolucho idzie zawsze w dół - podobnie jak w Raumerze. Zresztą nawet wklejony do góry wystarczy do bezpiecznej wspinaczki.
Przy testowaniu nowych ringów, hak maszyny testowej urwał się przy sile około 5 ton. Porównywalnie: spity wychodziły przy sile ok. 500 kg. Także niektóre stare ringi - np. ostatnio sprawdzane przeze mnie na Słonecznych - są w tragicznym stanie. Radzę uważać do czego sie wpinacie.
Pozdrawiem serdecznie
Jacek Trzemżalski
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2009-10-09 21:17 przez trz.