24 maj 2010 - 16:07:05
|
Zarejestrowany: 21 lat temu
Posty: 299 |
|
Nie chciałem przyłączać się za bardzo do głosów malkontentów, ale nie da rady. I tak:
- 180 zyla miesięcznie za karnet open, przy założeniu że się wspinamy 8 razy w miesiącu to tak naprawdę min. 300 zł (= 180 zł + 8 x 5 zyla za parking + przynajmniej 8 x 10 zł za paliwo na dojazd, bo ściana jest w pizdu daleko). Czyli 37,5 zł za dzień wspinu (przy 12 razach w miesiącu: 30 zyla, więc niewiele lepiej).
- 35 zyla za wstęp pojedynczy to zatem 50 zł (35 + 5 za parking + 10 za dojazd).
Wychodzi, że jest to pewnie najdroższa ściana w Polsce (wątpię, że inne podane ściany są tak daleko od centrum i że jest obowiązkowy parking płatny).
Oczywiście, właściciel może twierdzić, że można dojechać autobusem mając sieciówkę, więc odpada kosz dojazdu i parking. Tylko, ze biedni studenci nie przyjadą do Kinepolis bo wolą taniej na AZS, gdzie dojdą pieszo i nie stracą dwóch godzin na dojazd. A zatem grupa docelowa dla karnetów - ludzie, dla których kilkadziesiąt złotych nie robi różnicy, po prostu nie przyjedzie za często - chyba że ktoś mieszka na Ratajach i dojedzie rowerem.
Większość (np. ja) przyjedzie raz na dwa tygodnie i nadal będzie korzystać z AZS-u, a czasem Składowej. A to oznacza, że właściciel ściany zamiast 100 zyla miesięcznie (taka cena karnetu byłaby sensowna) zarobi na mnie 70 zyla.
Kalkulując cenę, trzeba w takim miejscu wziąć pod uwagę obowiązek korzystania z płatnego parkingu i średnią odległość od mieszkania/ pracy klienta. Za mieszkanie 15 km od centrum też się płaci mniej.
A piszę to, nie żeby wetknąć szpilę, ale żeby właściciel przemyślał sprawę dwa razy. Jak ściana padnie, to wszyscy na tym stracimy.
I jeszcze jedno - co za osioł wymyślił zakaz używania magnezji sypkiej na ścianie ??? No sorry, ale jak się chce mieć czysto, to się zatrudnia sprzątaczkę. Jeśli ściana ma być komercyjna (a dobrze, że jest), to po stronie właściciela też spoczywają pewne obowiązki...
Eddie
Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty