Jest to wstrzasająca wiadomość. Dowiedziałem się kilka godzin temu od Artura i jestem wciąż strasznie poruszony.
Czytaliście pewnie ten artykul z Tyg. Powszechnego "Zgineli bo byli najlepsi":
[
tygodnik.onet.pl]
Równo miesiąc temu:
"Marciniak, jedyny ocalały, o górach nie rozmawiał z żoną przez lata. Do dziś Marciniakowie nie świętują jego urodzin, które przypadają kilka dni po rocznicy dramatu. Jednak gdy w 1996 r. pada propozycja wyjazdu na Annapurnę, inny himalajski ośmiotysięcznik, propozycję przyjmuje. – Wysłałem kolegów, żeby przekonali Agnieszkę – opowiada. – Chodzili wielokrotnie i w końcu się udało.
Agnieszka: – Zrobiłam wyjątek. To było mu potrzebne: musiał znów uwierzyć w siebie.
W marcu 1996 r. staje na szczycie Annapurny. Dzisiaj ma 50 lat i, jak deklaruje, nigdy nie mówi "nigdy". Agnieszka nie pozostawia wątpliwości: – Po tym wszystkim nienawidzę gór. Nie potrafię znaleźć uzasadnienia, po co oni tam chodzą. Dziwię się żonom, które opowiadają o tym z fascynacją. Nawet się tej fascynacji boję. Po Annapurnie powiedziałam: "Jedziesz znów na wyprawę, to ja wystawiam walizki"."
co za rok :(
_______________________________________